.............Był kiedyś taki wiersz, przy którego czytaniu każdowrazowo płakałam, lecz czytałam dalej przez łzy, jest trochę przydługi_ chyba go tu nie wkleję. Odgrzebałam go ostatnio w swoim starym, tradycyjnym pamiętniku i przeczytałam oczekując tamtego dawnego wzruszenia i tamtych łez , a tu nic , piękna poezja, parę wspomnień i ... nic poza tym. Pustka .... Poczułam żal , że wszystko przemija , nawet to, co myśleliśmy , że bedzie trwało wiecznie, że jest niezniszczalne i .... to nie tylko miłość do bajek, czy sentyment do zużytej, pluszowej zabawki ... wszystko mija, my się zmieniamy, tracimy coś cennego, wkładamy serce w coraz to nowe sprawy, odkrywamy nowe, nieznane pokłady emocji. Czasami coś zostaje z dawnych lat, czasami zakręci się łza w oku , ale coraz rzadziej ...
...............Pamiętam swoją Wielką Miłość, po której pozostał tylko popiół i zgliszcza ... Wtedy wypełniła mi świat po brzegi ,nie, Ona przesłoniła mi świat .. nie mogłabym bez niej żyć ... była dniem, nocą, światłem , pokarmem, wodą ....była Życiem. Chyba nikt tak nie kochał, bo ja jak zwykle we wszystko, weszłam w nią po czubek głowy, utopiłam się i tak zatopiona w Wodzie Miłości trwałam wiele lat ....spodobała mi się ta kraina, ciemne zakamarki w zatopionych konarach, słoneczne połacie zmarszczonego piasku, wyścielane aksamitem podwodnych roślin łoża namiętności .... cicho... bezpiecznie ... falowałam wraz z wodą , pozwoliłam jej unosić mnie z nurtem i chronić przed sztormem w jej niezgłębionych przestrzeniach .... oddana całkowicie jej woli ...
......w końcu .... wyciagnięto mnie z Wody Miłości , osuszono, ciężko złapałam oddech , wyplułam resztki wodorośli ... ....ale zaszły we mnie zmiany ... nie potrafię już żyć na lądzie, przeszkadzają mi dłonio-płetwy, dusi mnie wdychane w skrzelo-płuca powietrze, gładką powłokę ciała pali słońce ...
Błagam , wrzućcie mnie do wody !!!!