Komentarze: 2
Zareagowalam tak emocjonalnie, bo od zawsze tkwi we mnie słowo "ucieczka", towarzyszy mi od początku życia zapewne ;) aż do dziś ... Ja zawsze chciałam uciekać od wszystkiego, buntowałam się na stawiane mi ograniczenia jako nastolatka, aczkolwiek z niepowodzeniem. Raz nawet uciekłam z domu, to było na kilka dni przed jego maturą, oczywiście z nim:) i dwójką znajomych. Nie mogłam się oficjalnie z nim spotykać ,więc prysnęłam ... Nie było ciekawie, nic z tego czego oczekiwałam , raczej cud, że uszłam z życiem... jakiś hotelik, alkohol, awantury ... Kilka dni... wtedy w nocy uciekłam od niego do schroniska młodzieżowego.... i podałam legitkę do zameldowania a kobieta popatrzyła na mnie, potem na zdjęcie i mówi "dziecko,wracaj do domu, szukają cię ... matka odchodzi od zmysłów"
Wyszłam... wróciłam po niego do hotelu ... upity w bambus spał ... do jego matury 8 godzin ... do domu 100 km ... środek nocy ... zapyziałe miasteczko gdzieś w górach. Znajomi wypięli się na nas i poszli na stację kolejową. Obudziłam go, zataczał się, ale trzymając się mnie zdołał wyjść z hotelu ... dotarliśmy na dworzec ... sama nie wiem jak. Znajomi czekali na dworcu, miał przejeżdżać pociąg, byliśmy bez biletu ... nadjechał , zwolnił tylko bardzo ... kumpel rzucił się na lokomotywę (wtedy jeszcze) ... krzyczał coś do maszynisty, pociąg stanął ... potem były dwie przesiadki, on spał ...powoli trzeźwiał .... o 7.00 doprowadziłam go do domu, miał 45 min. by wyjść na maturę ... zdążył .... zdał .... dzieki mnie ...Włóczyłam się cały dzień autobusami.... potem wróciłam do domu...matka płakała , ojciec uderzył mnie w twarz - pierwszy i ostatni raz ...