Witaj Przybyszu kimkolwiek jesteś! ... chcesz to czytaj, jest tu kawał mnie ...i coś z czym nie mogłam dać sobie rady. Nie masz czasu w tym pędzącym świecie ,by zostać ,to wróc do swioch zajęć. I tak było miło Cię poznać.... Teraz uciekam gdzieś tam ... znikam... oblepiło mnie to wszystko ... za dużo mnie w tym ... oceany zaangażowania i emocji walczą we mnie sztormem (10 w skali B.) ... znikam...zapadam się w otchłań ... tonę ...
Na koniec ostawiam Ci wiersz nieznanego autora , który znowu obudził we mnie łzy ... i dawno zapomniane uczucia, które wypełzły z ciemnych zakamarków i walczą z oślepiającym światłem.... pewnie je ono zabije ... zbyt długo siedziały w ciemnościach ...
Czytaj wiersz o Miłości, "bez oczu" o... "jej początkach ciemnych i czułych" .... "o strachu i o czułości ,...co nie chciała urodzić..." czytaj o MIłości, bo to jest najpiękniej napisana historia ... tak ponadczasowo niezniszczalnie ukazująca Jej istotę... i tęsknij do Niej i ...żyj dla Niej i ..płacz.... jak Ja , gdy to czytam ... I tak jak ja......"zapomniałam przeklętych nazw rzeczy i kwiatów i chciałam krzyczeć, krzyczeć, że kocham i że nie mam serca na tę miłość, tylko niepokój wielkości nieba, ściśnięty jak ziemia w garści... ..." . Ta Miłość zabija, pamiętaj ... i będziesz "...umierał nią przez całe życie..." ,"... nie ma na nią leku ... nawet małej agonii..."
TO JEST MIŁOŚĆ...
" To jest miłość , która miała swój początek , na poczatku był niewielki strach i czułość, co nie chciała się urodzić ,zawiązać w owoc. Miłość, która wyszła z morza twoich oczu , majaca twój głos - jak anioł - i sztandar. Miłość pachnąca powietrzem, wilgotnym ciałem, miłość , na ktorą nie ma leku ani ocalenia, życia ni smierci, nawet małej agonii...
To jest miłość idąca w ogrodach i światłach. W śniegu na szczycie góry w miesiącu lutym, w niespokojnych pragnieniach, które się wdycha pod sklepieniem zmierzchu. We wszystkim, co nie wiadome. Nigdy nie wiadomo dlaczego przyjdzie miłość- a potem dłonie- straszliwe dłonie strzeliste jak myśl- splatają się i łagodny pot (znowu ten strach!) błyszczy jak zatopione perły, błyszczy wciąż, nawet wtedy, gdy pocałunek, tysiące ich, miliony są właściwie ogniem, prawie klęską, triumfem, prawie wszystkim, co przypomina miłość- jest miłością.
To jest historia miłości o początkach ciemnych i czułych. Przyszła jak gołąb i gołąb nie miał oczu. I widzieliśmy siebie wzdłuż rzek i w poprzek krajów. Odległości były jak oceany i znikome jak uśmiech bez światła. A mimo to wyciągała do mnie ręce, a ja dotykałem jej skóry łaski pełnej i nurzałem się w jej oczach, skąd szedł płomień, umierałem przy niej i oddychałem jak rozrąbane drzewo, i zapomniałem , że mam imię, zapomniałaem przeklętych nazw rzeczy i kwiatów i chciałem krzyczeć, krzyczeć, że kocham i że nie mam serca na tę miłość, tylko niepokój wielkości nieba, ściśnięty jak ziemia w garści... I widziałem, że wszystko było w jej oczach (znów to morze!), to zło, ta niebezpieczna dobroć, zbrodnia, duch głęboki, który wie o wszystkim i już odgadł, że miłość sięga mi do ramion, aż do duszy, aż do spragnionych warg. Już wiedzą jej oczy i cudowny medal jej ud. Wiedzą to fotografie i ulice, wiedzą słowa, ulice i fotografie, wiedzą , że ona i ja to wiemy, że bedziemy musieli umierać przez całe życie, aby nie pękło nam serce, aby nie płakać z miłości...."