Padał dzisiaj deszcz ,była burza siedziałam w pociemniałym od nieba pokoju...
śmierć w deszczu 4.06.2002
Czarne sklepienie nieba nadziane na kikuty anten.
Słychać wrzask umykających w pośpiechu ptaków,
szelest nóg owadów w trawie,
trzepot skrzydeł motyla składanych jak do modlitwy - ostatniej.
Pierwsza kropla deszczu spokojnie , niewinnie spada na skórę liścia,
cichutko sunie w dół.
Mogłabym te krople zebrać w dłoń i podac ustom Twoim,
lecz Ty ich nie potrzebujesz , pije je łapczywie spragniona ziemia.
Grzmot jak krzyk rozdziera ciszę,
czuć w powietrzu panikę stworzeń, subtelne natężenie strachu....i cisza.
Krople lecą jak płatki z nieba zmysłowo pieszcząc liście,
a motyl kuli skrzydła ,wie , że czeka go śmierć , śmierć w deszczu
i zmrok zapada nad nim coraz głębszy...
BÓL , tak musi czuć BÓL.
Już krople jak oprawca smagają biczem jego skrzydła,
zmywają ostatnie pyłki życia...ŚMIERĆ.
I znowu grzmot , błysk i coraz mocniej wpijają się w ciszę odgłosy zagłady
- krople biją bezlitośnie na oślep,
dłonie liści tak bezbronnie wzbijają się w niebo, poddają się razom uderzeń.
Gdzie ta cisza....?
Kolejny grzmot jak stado dzikich mustangów przeszywa sklepienie
wznosząc opary mgły wśród chmur , i halas, ogromny hałas,
i nie ma już ucieczki , jest tylko BÓL.
Wychodzę na deszcz , naga, odziana w tatuaż.
Krople chłostają me cialo, ma duszę , zmywają brud mych myśli i czynów,
Brud zastygły od lat.
Stoję w kaluży grzechu, naga , odziana w tatuaż , z głowa wzniesioną ku niebu.
Boże , oczyść mnie , albo mnie zabij....!
czuję BÓL , tak to musi boleć.
.................
Umarł już motyl , rozerwany razami na strzępy.
Płynie teraz we wstążkach strumieni , muskany płatkami kropel.
W "ostatniej drodze" na skrzypcach gra mu deszcz...
I nic już nie będzie takie samo...
AQILA.