Komentarze: 3
"Ciasteczko Chińskie"
>jeżeli ogień zasypie się popiołem, to nie oznacza , że zgasł...<
to mi wyszło...
"Ciasteczko Chińskie"
>jeżeli ogień zasypie się popiołem, to nie oznacza , że zgasł...<
to mi wyszło...
Dlaczego wszystko wokół naciska w mózgu "play" i uparcie odtwarza film, nie mam ochoty na projekcję, a szczegóły wdzierają się do mózgu i ..."rewind" i ..."play"..... I wszystko jest przeciwko mnie... nawet moja pamięć, mój rozum.... Zdolność samoreanimacji poszła na imprezę nie zapraszając mnie nawet ... (w końcu dzisiaj sobota, można poszaleć).Pójdę za to jutro z wyświetlanym wciąż w umyśle filmem wplątać się między ludzi.... Może obejrzą ze mną... może nawet zapłaczą.... Nie...z tego filmu oni będą kpić i wyśmiewać mnie.... Nie pokażę go im.... Chciałabym zerwać taśmę ... nasypać piasku w trybiki maszyny do odtwarzania, ale ona jest niezniszczalna.... Steruje nią mózg, a ja nie mam na to żadnego wpływu....
"...Jaka pokuta jest za cios, który nim spadnie...wybaczony?..." - żadna ... Kwestia wybaczenia komuś jest sprawą osobistą.Nikt na tym nie cierpi, tylko ktoś kto nie może wybaczyć , trzyma w sobie urazę i sam sprawia sobie ból.... (no tak, jak zwykle znalazłam sobie wytłumaczenie....)
Namalowałam kicz, najprawdziwszy kicz świata, trochę na siłę.... jak maluję to nie myślę.... spieprzyłam ładny kawałek płótna.... czy przez to, że wszedł i powiedział : " Tylko się nie pomyl, bo akrylu już nie zmyjesz..."? Nie, nie przez to....wiem, że to mój ostatni obraz...na długo...na zawsze(?) Koniec z malowaniem. Na płotno, farby, pędzle wydałam kasę przeznaczoną na czesne....kolejna płaszczyzna , na której sie nie sprawdzam....
"Nie jestem wart."Może to ja nie jestem....? nie można mnie kochać i tyle... Koniec z użalaniem się...
Nie czuję farb z palety... Kupiłam nowe, to akryl... dziwnie mi sie nimi malowało.. Nie współgrały z palcami, nie czuły płótna...To już nie pasja...musze znaleźć inną... Może rzeźba? Kiedyś rzeźbiłam w bryle gipsu, prawie 50x50 cm...wyszedł spod palców wazon z postaciami bogin greckich...miałam tylko jedno dłuto i ... narzędzia dentystyczne;)...
jest gdzieś koniec świata
zabierz mnie, tam umrę...
jest gdzies uczucie bez bólu
obdarz mnie nim,to przyjmę...
..są gdzieś dzikie mustangi
chcę być jednym z nich...
I znowu bedzie monotematycznie, bo znowu maluję...maluję o każdej porze dnia i ...nocy jak teraz. Kreślę szkice, potem je niszczę złym doborem farb, idiotycznym połączeniem kolorów...palce odmawiaja posłuszeństwa i tak w kółko. Nowe , wciąż nowe... i znowu noc...Wczoraj spieprzyłam idiotycznymi kolorami (świetny szkic,to ten powyżej). Dzisiaj dół, permanentny,dawno nie było tak źle, (kiedyś w październiku...).. i skończyła się żółta farba...A bez żółtej nic nie wychodzi! Żżółta to baza...Kolejny spieprzony szkic...jak ze szkółki plastycznej...Martwa natura? !Co mnie napadło?Tu nie można się wyżyć, żadnej ekspresji, a ja krzyczę ...chcę krzyczeć obrazami...i nie potrafię ...Niemoc... Dlaczego zabrakło żółtej?
Martwa natura...Owoce...widział ktoś pomarańczową gruszkę ,bo ja nie... I palce nic tu nie wskuraja , tylko pędzle... nienawidzę pędzli, wylatuja mi z rąk...odmawiają posłuszeństwa... Ja chcę malować sobą... Malować ciałem... Na ciele...
przygotowałam sobie butelki do malowania na szkle. Jutro kupię farby...
Gdyby zrobić analizę moich farb, byłby w nich ślad Jego naskórka...Na mnie już nie...Ale skończyła się żółta...;(