Komentarze: 4
Paleta barw, mieniąca sie kolorami zachodu słońca...Ciepłe fiolety, zgaszone oranże, subtelne błekity...
Barwy...barwy....barwy...były dotykiem, ciepłem, palącą namiętnością...Nie otwierała oczu, to był jej świat, jej intymny świat za wysokim murem jego zdolności poznania...Był zachwycony, nie wiedział, że nie jest obiektem jej westchnień, nie wiedział, że za każdym ruchem wgłąb jej ciała tęcza barw miała imię, czyjeś dawno niewymawiane imię...Nie mógł nawet się domyślać...a tęcza mieniła się gamą kolorów wspomnień, wywoływała pożądanie tak silne, tak głębokie...tak skuteczne;(...Tak jak chciał....
Krzyk był kształtem o ostrych konturach z tysiąca pasteli...
był dawno zapomnianym "obrazem" kreślonym opuszkami palców na podatnej skórze...
był namietnością, która wybuchła pewnej magicznej niedzieli...
był ucieczką wśród szalejących płatków śniegu....
Kolory przeszywającym ostrzem wbijały się w powłokę skóry...spływały przybierając coraz ciemniejsze odcienie....Nie otwierała oczu, była na innej planecie...Pozwoliła by świdrujący granat spłynął pomiędzy uda powodując dreszcz...ten dreszcz...
Ciemność...ciemność...Czerń...to też kolor...