Komentarze: 4
Pierwszy łyk,... ummm, przyjemne ciepło rozlało się po wnętrzu ciała... jak przyjemnie, coraz przyjemniej... hmm,uczucie na granicy podniecenia...
Eskspetymentalna mikstura w wielkim glinianym kubku - zaparzona mocna herbata z torebką mięty, setka rumu rodem z Puerto Rico (prezent wakacyjny), trochę białej słodyczy do smaku i ...jest to ,co wywołuje we mnie tak ekscytujące uczucie, rozgrzewa myśli, budzi wspomnienia pełne słońca...
Drugi łyk... mieszanka odmienności...chłodząca podniebienie mięta , grzejący rum.... współgrają we mnie jak kochankowie. Ona ,prowokująco zimna piekność Północy, On palący połudnoiwą namiętnością..., herbata, neutralną pościelą w tle... cukier-katalizator-pozbawia ich wstydu, dopasowuje reakcje,.... łączy dwa odmienne tempetamenty...dwa światy...
Trzeci łyk... piekące lekko kropelki naprzemian chłodzą i grzeją język....usta już gorące, swobodne, lekko uśmiechnięte... błyszczące oczy.... cudowne rozluźnienie...jak bosko...:) Spod na wpółprzymkniętych powiek wracam do wspomnień, które we mnie płoną... Przesuwam wstecz film...i czuję już palące skórę słońce, smak słonej wody...delikatnie rozcierany dłonią olejek...kulistym, powolnym ruchem od stóp, przez uda, pośladki....plecy, aż do rozrzuconych bezbronnie ramion....
Kolejny łyk letniego już trunku....jest mi gorąco....włączam muzykę.... zrzucam nadmiar krępującego ruchy ubrania....tańczę....powolne delikatne ruchy, by nie zburzyć trwającej rozkoszy....tańczę, a we mnie kochają się mięta i rum....