MUSZĘ SOBIE ULŻYĆ.....wiem oficjalnie , że pracy nie mam, już na 100%, A jeszcze sie łudziłam, WYSZŁAM WCZESNIEJ, TRZASNĘŁAM DRZWIAMI Z HUKIEM...jestem załamana, pokłóciłam się z mężem, wyszedł...też trzasnął (głośno w tym moim życiu ostatnio...), powiedziałam mu , że jak ciąć to już wszystko...BÓL TYLKO JEDEN , nasz związek też, jestem wredna, wiem...a może nie jestem..? ale ja już po prostu nie mam siły na to wszystko!!! Na siebie, na niego , na problemy z pracą...na życie...a on mnie nie rozumie i jeszcze sie dziwnie pyta , czemu jestem taka nerwowa...czemu.., bo wpierdoliła mnie ta wymowa najmu, bo nie łatwo przechodzę radykalne zmiany, bo wpierdala mnie całe moje dotychczasowe życie...bo kurwa, mam dość!!! Już kiedyś to przeszłam...jego odejście, moje budzenie się do życia...nową pracę...zbieranie sił...na powrót, żeby udowodnić sobie ,że jestem już na tyle silna, by do niego wrócić, po tym jak zostawił mnie na pół roku i był z kimś innym ...... boję się...wszystko jak w kalejdoskopie wraca do "historii" sprzed lat...
A JA NIE MAM PO PROSTU SIŁY...WYPALIŁAM SIĘ...WSZYSTKO W MOIM ŻYCIU SIĘ UKŁADA SIĘ NIE TAK..., NIC NIE MOŻE BYĆ O.K...NA ŻADNEJ Z MOŻLIWYCH PŁASZCZYZN...MAM DOŚĆ, MAM PO PROSTU DOŚĆ...!!! MOŻE KIEDYS BĘDZIE LEPIEJ, MOŻE , ALE JA NIE MAM JUŻ SIŁY , BY CZEKAĆ ..............................................I ...SKOŃCZYŁO SIE WINO...:(