No tak wszyscy piszą dziasiaj o tragedii sprzed roku ... straszne, zagadzam się , ale jest na świecie tyle śmierci na codzień ,dlaczego tej się tak nie celebruje, nie uświęca? bo jest pojedyńcza, bo jest wynikiem wojny, czy choroby, i nie jest zbiorowa, aż tak zbiorowa??? Nonsens... Śmierć jest tuż obok nas, w rozbitym samochodzie, w szpitalu, za ścianą .... Towarzyszy jej STRACH, tamtym ludziom zanim zginęli też towarzyszył i towarzyszy wszystkim w obliczu nagłej śmierci...Czytałam dużo reportaży wojnach, o tej w Albanii , Czeczeni , Jugosławi... Jugoslowiańską nawet widziałam przez te 10 lat około kilkunastu razy, bo tyle zdarzyło mi się tam bywać. I tam był ten STRACH wszechobecny, wyzierał ludziom z oczu, towarzyszył dzień i noc... czasami ukrywał się gdzieś na dnie , ale żył, ciągle żył.... ja też przeżyłam ten strach o własne życie... Jechałam samochodem a gór ,by dostać się nad Adriatyk, droga wypadała akurat przy granicy bośniackiej i by wrócić do zacisznego domku przy morzu, musiałam przejechać przez tereny przesuwającego się frontu skupionego w dolinie. Jedyna droga obwarowana była co 5km posterunkami , gdzie zatrzymywana przez żołnierzy czekałam na informacje ,czy dasze 5km jest przejezdne....W jednej wiosce zatrzymałam sie na piwo w przydrożnej knajpce, z przodu wyglądała normalnie , parę parasoli i stoliki, wnęka w murze, bar, potem zauważyłam , że dom nie ma tyłu, została tylko jedna frontowa ściana, obsługująca kelnerka powiedziała, że własnie wczoraj go trafili....została tylko knajpka ....Ona też miała takie oczy.... Front , tam były to raczej skupione grupy partyzanckie, słychać było z gór strzały i wybuchy, lecz dym z palonych we wsiach domków unosił się po rozległej dolinie w bezpiecznej odległości, miałam nadzieję ,że kule też :) I tam własnie przejeżdżając pomiedzy jednym a drugim posterunkiem czułam ten STRACH , myśląc w takich sytuacjach trochę irracjonalnie, ściskałam na kolanach potężny arbuz kupiony na straganie, wgniatając go sobie prawie w żołądek, jakbym miała nadzieję , że mnie obroni, gdyby ktoś strzelał w auto.. głupie myślenie.... STRACH minął ... nic się nie stało, zjechałam z gór do pięknej nadmorskiej miejscowości. Hotel, w którym zamiast turystów mieszkali uchodźcy wypelniony był po brzegi , na kamienistej plaży opalający się w spokoju ludzie, bawiące się beztrosko dzieci.... a tam 100km w górę, unoszący się w powietrzu STRACH ludzi , którym palono domy, zabijano bliskich.... dobijający kontrast, jakby dwa odległe światy.... Poszłam się wykapać, by zmyć z siebie przeżycia podróży....dolatywał mnie śmiech wygłupiającej się w wodzie młodzieży ....ja wkrótce też się śmiałam siedząc beztrosko na tarasie i przy plonach z winnic, podziwiałam zachodzące w morzu słońce .... dwie korzystające z gościnności gospodarza dziewczyny, których ucieczka z Sarajewa trwała miesiąc, na około przez Austrię, siedziały teraz i popijając ze mną wino, żartowały, snuły plany studiów w Anglii, wspominały szkołę, której już nie ma , kumpla , który je wydał, próby gwałtu....czasami męża jednej z nich, od którego nie miała żadnych wiadomości od 2 miesięcy .... wtedy oczy dziewczyny ciemniały i w zakamarkach źrenic zauważałam ledwo skrywający się, tak znajomy ..... STRACH.
Wieczny odpoczynek racz zmarłym dać Panie........