Zadzwoniłam do niego...jego głos taki ,jak się spodziewałam...ciepły ,miły ... miękki... i te same słowa, które wcześniej grafiką pisane na ekranie, teraz zadźwięczały w uszach jak najczulsza muzyka świata ...Rozpalone dłonie, moje onieśmielenie,ktore tak naturalnie przeszło w spokój i radosny śmiech (szczęście!) Słowa,których myślałam ,że nie wymówię, tak łagodnie i odważnie wypłynęły z ust, ciesząc się możliwością samego wypowiedzenia... Małe ogniki świec tańczą po pokoju ... już minęło...Serce już nie tłucze się tak mocno, jak ptak w ciasnej klatce... gorączka minęła ...Chcę jeszcze...Przestawiony do góry nogami kawałek świata, Mojego Świata,wygląda lepiej z tej perspektywy ...
Dodaj komentarz