cze 30 2002

scena z życia wzięta...


Komentarze: 1

niedziela ,7 rano..." wstawaj! nie pomożesz nam się ubrać, wychodzimy! Ty zostajesz więc pomóż chociaż..." Racja, wstaję...pomagam...wychodzą...robię sobie kawę...mocną  ,by obudzić coś, co jeszcze jest mną, tam w środku, coś, co jeszcze nie krzyczy, nie połyka łez...tę moja najpiękniejszą część, którą kocham, którą ktoś może kiedyś zauważy i pokocha...łzy płyna mi po policzkach, niedzielny poranek, ból głowy...to wczorajsze wino, zbyt dużo wina, zbyt mało hamulców, stygnąca kawa, mokre, zaspane oczy, słońce za oknem ,wstaje leniwy niedzielny poranek...świat śpi...                      

 Gdzieś tam, ktoś pewnie podaje komuś śniadanie do łóżka...gorąca, białą kawę, grzanki...,pocałunek- podziękowanie za wspólną noc...pościel  pachnie wspomnieniami upojnych chwil , gdzieś tam...

 

aqila : :
tojaniewiem
01 lipca 2002, 00:00
Alez bylo fajnie jak mialem wlasnie tak jak opisalas na koncu, a teraz? o kurwa, niechce sie nawet myslec o tych naczyniach ktore trzeba pomyc jak sie zje cos z talerza... A poza tym wstawanie o siodmej to masochizm... zaczyna switac dopiero (albo juz) piec godzin pozniej... papa

Dodaj komentarz