mar 31 2003

kilkanaście świec


Komentarze: 4

Wypadli z knajpy o 4.oo nad ranem, ich śmiech odbijał się echem w opustoszałym centrum miasta, biegli , raczej wokół własnej osi, trzymajac się za rece...wymieniając zachłanne pocałunki, rozpinając guziki ubrania, jeden mur, drugi...uginały się pod nimi nogi.. bieg, dalej,byle szybciej... środek skrzyżowania , żywego ducha.... jeszcze tylko 20 metrów....Brama, ciemność korytarza, schody...przystanek dla niecierpliwych dłoni, kolejne guziki broniące dostępu do ciała poddały się bez walki...Przyspieszony oddech....
każdy krok jak kilometr, nie...zostańmy już tu...jeszcze tylko jedno piętro....bieg po schodach, drzwi miękko ustapiły pod naciskiem pleców...olbrzymi przedpokój, do sypialni całe kilometry znaczone śladami zrywanych pospiesznie ubrań....

...kilkanaście świec w bordowej kuchni z pianinem....

aqila : :
03 kwietnia 2003, 17:47
Masz więc jeszcze to szaleństwo i miej je.
31 marca 2003, 23:17
Co? O czwartej rano hałas na klatce robić? Ktoś powinien o tym zameldować dzielnicowemu!
31 marca 2003, 22:05
... brakuje mi jeszcze kadzidełka ...... w każdym słowie jest jakaś tęsknota, wiesz?..... a jednocześnie ...... trudno mi to nazwać ..... może chęć ucieczki z tego mieszkania..... nie wiem, może niepotrzebnie to piszę .....
31 marca 2003, 21:48
gram na pianinie....

Dodaj komentarz